Innego dnia ktoś puścił w miasteczku nieprawdopodobną wiadomość, że w Puszczy Nalibockiej pojawiło się polskie wojsko.
Po południu do Dziekanowa przybył duży, kilkusetosobowy oddział żołnierzy polskich, umundurowanych w przedwojenne polskie mundury i czapki z orzełkami. Oddział ten składa się z piechoty i kawalerii, są dobrze uzbrojeni. Mówią po kresowemu. Po przybyciu rozstawili na wszystkie strony placówki z bronią maszynową. W rozmowach z ludnością powiadają, że są z Puszczy Nalibockiej...
W Powstaniu Warszawskim barykady stanowiły dla powstańców czynnik równie ważny jak broń, a w wielu przypadkach musiały ją zastępować. Zamiast dział i rusznic przeciwpancernych były rowy i zapory przeciwczołgowe, a zamiast moździerzy i granatów obronnych butelki z benzyną ciskane z barykad i okien wypalonych domów.
Siły nieprzyjaciela obliczano na około 1000 żołnierzy. Na naszą osiemdziesiątkę to jakby trochę za dużo (stosunek sił przedstawiał się jak 1:12). Jak sobie poradzić z kilkunastokrotną przewagą dobrze uzbrojonego nieprzyjaciela? Partyzanci mieli za sobą ważny atut, znajdowali się na jego tyłach. Zresztą wyglądało na to, że tej nocy wróg na pewno nie będzie zbyt pilnie czuwał.