Wojna obronna 1939 roku przeszła do świadomości potomnych jako starcie nowoczesnej broni pancernej z przestarzałą kawalerią. Częściowo jest to osąd prawdziwy, gdyż szybkie manewry wielkich jednostek pancernych zdecydowały o błyskawicznym zwycięstwie Niemiec i rozstrzygnięciu losów wojny obronnej już w pierwszym tygodniu walk. Pogląd ten jednak znacznie przecenia rolę kawalerii w Wojsku Polskim. Ta, choć spełniała ważną funkcję, stanowiła bowiem około 10% polskich sił zbrojnych. Dominowała jednak piechota, kawalerii zaś przypadła rola wojsk pomocniczych. Pokutuje również nieświadomość metod walki, którymi posługiwała się w owym czasie kawaleria. Potoczne wyobrażenie tych metod to oczywiście szarże. Tymczasem w trakcie 35 dni wojny doszło do nich zaledwie kilkanaście razy. Były dopuszczane tylko w wyjątkowych sytuacjach, a konie kawalerii służyły przede wszystkim do przemieszczania się. Walkę kawaleria podejmowała po spieszeniu, tzn. walczyła identycznie jak piechota. Miała nad nią jednak pod kilkoma względami przewagę. Przede wszystkim żołnierze przemieszczali się konno, mogli więc poruszać się szybciej niż piechurzy. Miało to olbrzymie znaczenie w sytuacji odwrotu, jaki stał się udziałem wojsk polskich we wrześniu. W dodatku, po przybyciu na pozycje kawalerzyści byli o wiele bardziej zdolni do podejmowania natychmiastowej walki. Piechur maszerujący całą noc w pełnym rynsztunku (ok. 30 kg) zasypiał w marszu, a po zatrzymaniu padał na ziemię i nie dawał się dobudzić, kawalerzysta zaś mógł odpocząć w siodle. Ponadto oddziały kawalerii były lepiej niż piechota uzbrojone w ckm-y, rkm-y, działka przeciwpancerne i działka przeciwlotnicze. Nie bez znaczenia było też lepsze wyszkolenie kawalerzystów, na co wpływ miała 23 – miesięczna służba poborowych, znacznie dłuższa niż w innych rodzajach broni . Z kolei świadomość tradycji i przywiązanie do swoich pułków poprawiało morale kawalerzystów.
23 marca 1939 r. została ogłoszona tzw. „mobilizacja kartkowa” jednostek wchodzących w skład Obszaru DOK IX. Do mobilizacji 27. pułk ułanów przystąpił niezwłocznie, i już 25 marca ze stacji Horodzieje wyruszyły dwa eszelony wojskowe ”Pułku Józef z Brygady Władysław” w kierunku na Sierpc, gdzie było miejsce dyslokacji Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, w której skład wchodził 27. Pułk Ułanów. Na początku lipca Brygada obsadziła pas działania w rejonie Lidzbark – Działdowo z zadaniem osłony zachodniego skrzydła 20. DP. 29 sierpnia Pułk zajął stanowiska obronne wzdłuż rzeki Działdówki. Naprzeciw I Korpusu Armijnego gen. por. Waltera Petrela. 3 wrześni gen. Anders otrzymał od dowódcy Armii „Modlin” gen. bryg. Emila Krukowicz – Przedrzymirskiego rozkaz ataku dnia następnego na miejscowość Petrykozy. Atak ten miał zapewnić osłonę dla cofającej się 20. DP. Atak załamał się, a Brygada w walce zaczęła wycofywać się zgodnie z rozkazem w kierunku Płocka, gdzie miała bronić dojścia do przedmościa płockiego. W miarę ataku wojsk niemieckich i załamywania się linii obronnych wojsk polskich Brygada, a wraz z nią 27. pułk ułanówwycofywał się w kierunku Warszawy. 11 września pułk zajął pozycje w lesie majątku Wiązowna.
11 września gen. Juliusz Rómmel obawiając się ataku Niemców na Warszawę od wschodu powołuje Grupę Operacyjną Kawalerii składającej się z Nowogródzkiej i Wołyńskiej Brygad Kawalerii. Jednostka ta, pod dowództwem gen. Władysława Andersa otrzymuje rozkaz przegrupowania się i dokonania rozpoznania w kierunku na Węgrów przez Mińsk Mazowiecki oraz na Kałuszyn i Dobre w celu odrzucenia nieprzyjaciela za Bug.
12 września Brygada otrzymuje rozkaz uderzenia na Mińsk Mazowiecki. Natarcie rusza z Wiązowny. 13 września wraz z Wołyńską Brygadą Kawalerii 27. pułk ułanów po ciężkich walkach zdobywa szarżą Maliszew. Szarża ułańska pod Maliszewem była jedną z pięciu wielkich szarż w kampanii wrześniowej. Przeciwnikiem ułanów była 11. Dywizja Piechoty gen. por. Maxa Bocka.
Ogólne uderzenie załamuje się, oddziały maszerują na południe przez Kołbiel – Garwolin, docierając 15 września pod Baranów nad Wieprzem. Maszerując nadal w tym samym kierunku, 21 września osiągają rejon Wojsławice – Grabowiec. W tym czasie Niemcy wycofują się na zachód wykonując tym samym porozumienie z ZSRR(układ Ribentop – Mołotow z sierpnia 1939), robiąc miejsce oddziałom Armii Czerwonej. 23 września oddziały Brygady osiągają Suchowolę.
Generał Anders wiedząc, że praktycznie nie ma przed nim już żadnych, zorganizowanych wojsk polskich, dowiedziawszy się o kapitulacji Lwowa, decyduje się na marsz ku granicy węgierskiej, aby jak największą liczbę żołnierzy wyprowadzić w bezpieczne miejsce. 25 września, po ciężkim, nocnym marszu Zgrupowanie osiąga Wólkę Horyniecką (na wschód od Lubaczowa).
Nocą z 25 na 26 września całe zgrupowanie ruszyło w kierunku południowym, na Nahaczów. Po przekroczeniu szosy Krakowiec – Jaworów napotkano niemieckie oddziały obsadzające wsie Broszki i Morańce (Morańce – wieś na Ukrainie, w rejonie jaworowskim obwodu lwowskiego. Wieś liczy około 490 mieszkańców. W II Rzeczypospolitej do 1934 samodzielna gmina jednostkowa. Następnie należała do zbiorowej wiejskiej gminy Szutowa w powiecie jaworowskim w województwie lwowskim. Po wojnie wieś weszła w struktury administracyjne Związku Radzieckiego. Przez północna część wsi przepływa potok Szkło od wschodu na zachód i tworzy podmokłą dolinę. Zabudowania wiejskie leżą w środku obszaru. Na granicy zachodniej wznosi się wzgórze Morańce 248 m.n.p.m.)
Idący na czele Nowogródzkiej Brygady Kawalerii 26. pułk ułanów nagłym atakiem we wsi Broszki rozbił załogę przeciwnika w sile kompanii piechoty z 28. Dywizji Piechotygenerała porucznika Hansa von Obstfeldera. Następnie na czoło wysunął się 27. Pułk Ułanów z 4. baterią (dowódca porucznik Józef Fortunat Woropaj) 9. Dywizjonu Artylerii Konnej.
Także w Morańcach byli Niemcy. Zaskoczenie obu stron jest całkowite. Kpt. Koszucki organizuje grupę bojowa, która atakuje przez most jedną część wsi. Atak załamuje się w ogniu karabinów maszynowych i artylerii przeciwnika. Trzeba walczyć o każdą zagrodę i o każdy dom. W tym samym czasie pułkownik Żelisławski nakazuje 27. pułkowi ułanów zajęcie drugiej części wsi. Z powodu braku czasu na przegrupowanie się podpułkownik Pająk wydaje rozkaz do szarży. Na wieś szarżują 3 i 4 szwadron. Przeciwnikiem polskich ułanów był niemiecki batalion z 28. Dywizji Piechoty. W silnym ogniu broni maszynowej i artylerii szarża załamała się. W literaturze przedmiotu dość niejasno ujmowana jest sprawa czy wieś została opanowana lub częściowo zajęta, czy też cały atak załamał się na jej przedpolu. Oddajmy głos oficerom z 3. i 4. szwadronu, które to oddziały wdarły się między zabudowania wsi. Wg podporucznika rezerwy Józefa Tołłoczki walka miała następujący przebieg: „Mój szwadron (3. szwadron) jako czołowy pod dowództwem majora Rudnickiego wpadł do wsi. Na placu, w środku wsi ujrzeliśmy oddział żołnierzy niemieckich (około 30 ludzi), którzy coś krzyczeli do nas. Na czele stał prawdopodobnie pułkownik niemiecki. Major Rudnicki momentalnie strzelił z pistoletu kładąc trupem pułkownika niemieckiego i natychmiast rzuciliśmy się wszyscy na grupę Niemców rąbiąc szablami, względnie strzelając ich z pistoletów. Uciec zdołało chyba tylko kilku. W tejże chwili, a działo się to wszystko bardzo błyskawicznie, otrzymaliśmy silny ogień ze wszystkich stron (z ogrodów, z dachów itp.). Niemcy strzelali do nas z ukrycia. Wówczas to prawdopodobnie zginął nasz dowódca szwadronu rtm. Kwieciński. (…) Wypadliśmy na drugą stronę wsi i za cmentarzem zeszliśmy z koni do walki pieszej. W tym czasie następne rzuty szarżując wpadały do wsi, inne znowuż oddziały zeszły z koni do walki pieszej. Wieś wzięto w dwa ognie, została wzięta, zdobyta. Niemcy poddali się na całej linii. Wzięliśmy wówczas dużo Niemców do niewoli. (…)”
Potwierdza to druga relacja uczestnika tej walki podporucznika Jana Kantego Draca z 4. szwadronu.
„Brygada chciała przebić się przez szosę Przemyśl – Lwów na południe mniej więcej w środku odległości między tymi miastami bliżej Przemyśla. Dzień 26 września, 27. Pułk Ułanów w straży przedniej Brygady, ja ze szwadronem jako straż przednia Pułku. O świcie natrafiłem na placówki nieprzyjaciela przy szosie, które znoszę, podjeżdżam do wsi /Budy lub Bole nie pamiętam/ gdzie widzę moc wojska npla, działa itd. Melduję o tym zastępca dowódcy Pułku i radzę by rzucił jeden szwadron w lewo, drugi w prawo a Ja uderzę w środek wsi tem bardziej, że jest nieduży mostek przez który, muszę się przedostać, oraz że nieprzyjaciel dopiero zbiera się w sile około batalionu a ja jestem bardzo słaby bez c.k.m. Otrzymałem suchą odpowiedź „niech pan naciera tem co ma i to od razu, za panem idzie 3-ci szwadron”. Natychmiast spieszyłem dwa ręczne karabiny maszynowe koło mostku sam w kolumnie plutonów runąłem galopem przez mostek na wieś pod osłoną ręcznych karabinów maszynowych które po przejściu trzeciego plutonu miały natychmiast dołączyć do szwadronu. Nieprzyjaciel zdezorientowany krył sie po podwórzach domach strzelając chaotycznie, jednak był bardzo liczny. W tym impecie przebiłem się przez wieś na południowa jej stronę rąbiąc po drodze i strzelając kogo się dało. Nim zdołałam zająć stanowiska i nacierać na wieś z drugiej strony to jest. od południa nieprzyjaciel otworzył morderczy ogień na trzeci szwadron, na kolumnę Pułku i resztę brygady. Od pierwszych kul zginął dowódca 3-go szwadronu rotmistrz sł. st. Kwieciński Józef /po bitwie t.j. po 4-ech godz. ciała jego nie znaleźliśmy mimo, że wielu widziało miejsce, którym spadł z konia/, szwadron jednak zdołał się przedrzeć i odłączyć do mnie gdzie wspólnie atakowaliśmy nieprzyjaciela od tyły. W walce tej jak się okazało z batalionem piechoty ubezpieczającym Pułk artylerii, który stał o 4-ry kilometry. dalej zginęli jeszcze z 27. Pułku major. Lizoń, porucznik Olszewski Stefan dowódca 2-go szwadronu /bardzo dzielny oficer, którego ciało zupełnie się zwęgliło/, podporucznik rezerwy dowódca plutonu karabinów maszynowych / nazwiska nie pamiętam/, wachmistrz podchorąży w stanie spoczynku De La Tour dowódca plutonu karabinów maszynowych, wachmistrz sł. st. Idczak szef samochodu medycznego /urwana ręka – zmarł w szpitalu/”.
Z obu sprawozdań wynika, że Pułk opanował wieś Morańce i taką wersję przyjmujemy. Choć tak naprawdę walkę przerwali Niemcy. Do strony polskiej został wysłany parlamentariusz niemiecki, który zaproponował poddanie się na honorowych warunkach, gdy strona polska się nie zgodziła na owe warunki zapewniono, że nie będą atakowani przez Niemców. Doszło też do wymiany jeńców.
Szarża pod Morańcami była jedną z większych walk 27. Pułku Ułanów. Straty Pułkuwyniosły ok. 80 ludzi, zabitych i rannych. Zginęli m.in.: major Włodzimierz Lizoń, komendant Kwatery Głównej Nowogródzkiej Brygady Kawalerii, rotmistrz Józef Karol Kwieciński (dowódca 3. szwadronu), porucznik Stefan Zygmunt Olszewski (dowódca 2. szwadronu), podporucznik. Jerzy de Latour (dowódca 1. plutonu w 1. szwadronu), podporucznik Ignacy Franciszek Popławski (dowódca 2. plutonu w szwadronu karabinów maszynowych). Rany zaś odnieśli min.: podporucznik Tadeusz Wilk i porucznik Wacław Szypnicki oraz 26. pułk ułanów. Na cmentarzu w Morańcach znajduje się mogiła 18 żołnierzy poległych w owym starciu. Szarża 27. pułku ułanówbyła zarazem ostatnią szarżą kawalerii w wojnie 1939 roku.
Następnego dnia koło Władypola Pułk natknął się na oddziały sowieckie i w ciężkiej walce ponosi znów straty w ludziach, koniach i sprzęcie. Generał Anders, biorąc pod uwagę skrajne wyczerpania ludzi i koni oraz brak amunicji i środkom opatrunkowych, rozwiązuje zgrupowanie, wydając rozkaz przedzierania się małymi grupami ku granicy węgierskiej. 27. Pułk Ułanów, liczący już tylko około 200 ułanów, koło dworu Balice zostaje otoczony przez przeważające siły sowieckie i zmuszony do poddania się. Tylko nielicznym udało się wyjść cało z okrążenia. Prawie wszyscy oficerowie, którzy dostali się w ręce bolszewików, zostali zamordowani przez NKWD wiosną 1940 roku, wśród nich dowódca pułku podpułkownik Józef Pająk.
Gdziekolwiek pojawiała się polska kawaleria, Niemcy i Sowieci czuli przed nią respekt, Świadczy o tym pytanie zadane gen. bryg. Franciszkowi Klebergowi przez niemieckich oficerów, kiedy podpisywano kapitulację polskich sił po bitwie pod Kockiem: „czy na pewno polska kawaleria też się poddaje?”
Ale kawaleria się nie poddawała. Ocalałe jednostki podążały w kierunku granicy rumuńskiej i węgierskiej, aby po ich przekroczeniu ruszyć do dalszej walki, bo przegrana „bitwa” nie oznaczała jeszcze przegranej wojny.
W wojnie 1939 roku postawa kawalerii, zarówno podczas walki, jak i poza polem bitwy, była bez zarzutu. Oddziały kawalerii nie „rozłaziły się”, a procent zabłąkanych ułanów był znikomy, podczas gdy widziano wielu piechurów, którzy odłączyli się od swoich oddziałów. Nie widziało się również kawalerzystów bez broni czy w strzępach mundurów. W boju oddziały kawalerii sprawiały się doskonale. Podczas kampanii, pod względem zachowania się, kawaleria była wzorem wspaniałego ducha żołnierskiego, wiary w swoich przełożonych i głębokiego przywiązania do swych pułków, ich barw, tradycji oraz sztandarów.
Opracowano na podstawie:
- 27 Pułk Ułanów im. Króla Stefana Batorego – Krzysztof Kowerko
- Zarys historii wojennej pułków polskich w kampanii wrześniowej. 27 Pułk Ułanów – Zbigniew Gnat – Wieteska
- Kawaleria samodzielna Rzeczypospolitej Polskiej w wojnie 1939 roku – Leon Mitkiewicz
- Czas polskich ułanów. Opowieść o kawalerii gen. Andersa we wrześniu 1939 roku – Bohdan Królikowski
- Sprawozdanie z udziału w kampanii wrześniowej 1939 r. – rotmistrz Jan Kanty – Drac
- Sprawozdanie z udziału w kampanii wrześniowej 1939 r. – podporucznika rezerwy Józefa Tołłoczki
Opracował: Piotr Zawada